Boboty - Mała Fatra - lipiec 2022

 Mała i na razie krótka zapowiedź relacji z Malej Fatry.






Informacje kluczowe:

Poruszaliśmy się na terenie Narodowego Parku Mala Fatra.
Tak, można z psami wszędzie wejść, także na Velki Rozsutec i do rezerwatów. Przy 4 i 5 stopniu ochrony zakaz puszczania psów luzem. O tym informują znaki.
To małe górki z dużymi deniwelacjami i ambitnymi podejściami. Z początkującymi psami trudno znaleźć odpowiednie trasy, trzeba się napocić. My dla naszego podrostka wybraliśmy krótkie odcinki graniówki po wjeździe kolejką i niewymagające, mało nachylone podejścia pod niektóre przełęcze, a także szlaki wzdłuż niektórych potoków.
Dla psów (i kotów) zaprawionych w boju nie widzę przeszkód na większości trudniejszych szlaków, ale trzeba mieć świadomość, że szlaki potrafią mieć podejścia niemal 1000 m na odległości niespełna 5 km i trzeba to mocno brać pod uwagę.
Budowa geologiczna to wapień plus nieliczne wychodnie innych skał, więc trzeba brać pod uwagę kilka elementów:
  1. ślisko, szczególnie po deszczu i szczególnie rano, w lesie ślisko prawie zawsze, bardzo licznie występująca glina, niekiedy martwica wapienna (ta to dopiero śliska), korzenie
  2. Krucho. W zasadzie na każdym szlaku jakaś poręczówka, schodek, klamra czy łańcuch była wyrwana wraz z kotwą, chwyty kruche, mnóstwo piargów, lecących kamieni, odpadających i zostających w ręku skał. Więc - ostrożnie! I raczej nie po deszczu tam gdzie wiecie że stromo
  3. Są piękne wąwozy, z wodospadami lub kaskadami. Najbardziej znane Diery do przejścia z małym psem (bo trzeba go będzie przenieść na minimum 3-4 drabinach) ale w plecaku, torbie, ewentualnie (!) na rękach. No ja na rękach bez zabezpieczenia psa jeszcze dodatkowo w uprząż asekuracyjną nie ryzykowałam. I to bardzo małego psa. Drabinki są różne, od takich z ażurowymi metalowymi stopniami (nazwijmy to normalnymi) po szczebelki w których opieramy stopę o maks 0,5 cm szeroką metalową listewkę. Jeśli taka drabinka wisi w powietrzu nad kotłem eworsyjnym i ma jedną poręcz, to jak jest mokro robi się lekko niemiło z psem fikającym pod pachą 😉 Z tego powodu żaden zwierz jeszcze ze mną nie przeszedł odcinka Hornych Dier (bo właśnie akurat było po deszczu). Dolne Diery bez problemu uważam z ogarniętymi psami, Novych niestety jeszcze nie zbadałam 😉 Horne Diery wg mnie tylko z małymi psami w plecakach lub torbach. Zatem.
  4. Leśne podejścia bywaja strome i śliskie, niektóre nieprzyjemne, bo jednocześnie służą drwalom do zwożenia drewna (mocno eksploatowana jest Fatra jeśli chodzi o wyręb drzew).
Co osobiście odradzam? Do tej pory ze szlaków, które przeszłam uważam, że należy zachować bardzo daleko idącą ostrożność i zdrowy rozsądek przed podjęciem decyzji o zabraniu psa na Velki Rozsutec od strony przełęczy Medziholie. O szczegółach w innym poście.
Pozostałe szlaki z tych, które widziałam są do przejścia, nie zawsze z dużymi psami co prawda.
Tym razem kilka zdjęć z mało popularnego szlaku na Boboty.
Szlak chyba w grupie nie był opisywany, może nie był zbyt atrakcyjny. Uważam, że niesłusznie.
My wchodziliśmy od wsi Stefanova zielonym szlakiem, schodziliśmy do doliny Vratnej - Tiesnavy.
Wejście od Stefanovej wykończyło nas psychicznie i fizycznie. Bardzo stroma ścieżka w lesie bez zakosów praktycznie, ogromnie śliska i z mnóstwem korzeni. Zejście to raczej zjazd na butach.
Sam szczyt nie wyrażony na tabliczce, położony w lesie.
Zwraca uwagę bogactwo flory i fauny, kilka przeuroczych "vyhlidek".
Im bliżej zejścia do Tiesnavy robi się ciekawiej, pojawiają się skały, małe ścianki, zdecydowanie "bardziejsze" od sąsiedniego Zbójnickiego Szlaku. Mamy do pokonania półeczkę skalną ubezpieczoną poręczówką, w kilku kominkach są poręczówki bądź łańcuchy, a nawet zrobiona barierka z łańcucha.
Dla osób ze słabą głową - ekspozycja jakaś jest, ale że jest las to da się przeżyć. Stan ubezpieczeń wyjątkowo - bardzo dobry.
Jest i drabinka, ale w połogu, więc pies ze spokojem przejdzie obok po skale.
Szlak na zejściu dość śliski, trzeba uważać, ale nie tak niemiły, jak podejście od Stefanovej.
A na fotkach:
  • nasz nowy skład wycieczkowy - ukochaną Lenę (którą widzicie na profilowym) zastąpiła młoda Sabinka adoptowana z poznańskiego schroniska, obecnie 9,5 miesiąca. Sabinka na razie chodzi bardzo krótkie odcinki, rozbija się kolejkami górskimi i pluska w potokach. Czasem wejdzie na malowniczą nisko położoną przełęcz.; Julia - obecnie niemal 8 lat, bardzo doświadczona górołazka, Czarek, o którym za chwilę.


  • Czarek, 14 lat, doświadczony horolezec, rekord życiowy to Krywań w Tatrach. Nie, nie jest noszony. Obecnie w górach robi ok. 18 km, w trudniejszym terenie jak właśnie Boboty ok. 10 km
  • Boboty w całej okazałości z naciskiem na wygląd szlaku i to, co można tam zastać 😉

Jedno z ciekawszych miejsc na szlaku - w tym miejscu zaczynają się (lub kończą) trudności, tj sztuczne ułatwienia. Poręczówka nie była przeze mnie używana, Czarek ma minę pt - no idziesz wreszcie czy nie?

"Vyhlidka" na szlaku  z widokiem na łagodne pagórkowate granie Wielkiego Krywania i Baraniarki
(te Braniarki może jednak nie aż tak łagodne, na jakie wyglądają ;)
Drabinka z klamer z poręczówką - chyba nie korzystałam z poręczówki, Czarek wzgardliwie spoglądał - jak można mieć problem z czymś tak banalnym...



Widać Tiesnavy czyli wlot doliny Vratnej - skalna brama do Fatry. Ta wąska ścieżynka to szlak jakby kto pytał.

Jak wyżej tylko trochę inna perspektywa. 

Jedno z fajniejszych miejsc - łańcuch nad przepaścią. Faktycznie, jest tam ściana skalna za tą barierką. 
Czarek ma niewyjściową minę - przed wyjazdem nabawił się uszkodzenia rogówki. Kropelki są be, oczko jeszcze nie w formie, ale pani doktor mówiła, że ładnie się goi. 



Ścieżka na wprost prowadzi tylko do vyhlidki, natomiast właściwy szlak odbija w prawo w dół. Są tam jakieś poręczówki, nawet łańcuch, niżej drabinka. Ale wszystko niewielkiej trudności, dla małego psa bez zadnego problemu. Dla średniego wg mnie też.

Widoczek na Zbójnicki Chodnik i Sokolie, z tyłu Baraniarki.

Schody są. Nie za dużo ale są. Uwaga, kamienie ruchome.

No i znowu ten Zbójnicki...

Niektórzy już tracą cierpliwość - co tak wolno?



Miała być drabinka i proszę, jest. W połogu, Czarek się zniecierpliwił i sam zszedł. Łaskawie poczekał aż się zdecyduję przejść żelaztwem. 


I widoczek i wygląd szlaku - przyjemne z pożytecznym. Tu już mamy Terchovą w dole. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dla początkujących Czytelników - niezbędne informacje

"Bo Julia i ja".... cz. I Skąd się wzięłam?